Friday 24 August 2012

Trip to world's end: Norway 2012

Okolice miasteczka Fagernes, Stondafjorden
Jezioro Rysntjernet niedaleko Hogsten

Nabieram powietrza w płuca usilnie próbując poczuć ten zapach, zapach prawdziwej natury. Nigdzie indziej nie czułam jej aż tak dobrze jak w Norwegii. Wszystko wydawało się tam na swoim miejscu. Wszystko.
Niezwykle świeże, lecz i zimne powietrze otaczało z każdej strony. Chłód, szczególnie dokuczliwy z rana, gdy znieruchomiałe i już wyziębione ciało musiało zanurzyć się w lodowcowej wodzie, stawał się nagle motorem do działania. Iskierką, od której powstawało prawdziwe ognisko. Paradoksalnie, mróz, przenikając przez skórę, poprawiał humor, umacniał hart ducha. Poruszał każdą częścią ciała, przyspieszając krążenie i tworząc na twarzy rumieńce. Nagle nie przeszkadzało już zimno, nie przeszkadzał głód czy spanie na twardym podłożu w namiocie, po prostu, chciało się żyć. Żyć pełną parą, iść dalej, wyżej, niczego nie omijać, zobaczyć jak najwięcej, dać z siebie wszystko. Dobry nastrój nie mijał, a prowokował jedynie niezapomniane sytuacje. Nie zapomnę skakania po śniegu, zjeżdżania na tyłku z 1800 metrowej góry, świrowania nad jeziorem i wielu innych.

Park Narodowy Jotunheimen, część południowa
Jezioro Rysntjernet niedaleko Hogsten

Saturday 4 August 2012

The prisoner of one's soul.


Znacie to uczucie? Uczucie zdrady własnych ideałów. Ideałów, które wyznaczały bieg Waszego życia, przy których nieustępliwie staliście od zawsze i podobno NA ZAWSZE, gardząc wszystkimi, którzy ich nie dostrzegali i nie akceptowali. Miały podrywać Was z dna, prowadzić, nadawać sens codziennym problemom.
A teraz, stojąc na rozstaju dróg, naprawdę zamierzamy iść w przeciwnym kierunku? Kierunku odpowiedzialności, dojrzewania, ujednolicania ze społeczeństwem? Nie myśleć, płynąć z nurtem i popełniać te same błędy, jak wszyscy? Znaleźć pracę, założyć rodzinę, zasadzić drzewko i dożyć starości? Tak po prostu - iść na łatwiznę?

A co z marzeniami, o których rozmawialiście w dzień, a śniliście po nocach? Mają przepaść, tak po prostu zniknąć? Czemu nie ma łatwego wyboru? Czemu nie można mieć ciastka i jednocześnie delektować się jego smakiem?

Myślę, że marzenia przerosły rzeczywistość. Czuję, jakbym stała się więźniem własnej duszy, a może wyobraźni? Tyle miałam zrobić, tyle zobaczyć. Na brak wrażeń nie narzekam, a mimo to, czuję, że nie taki był plan. Nie chciałam zorganizowanych wycieczek, leżakowania na statku, czy spokojnego prowadzenia za rączkę po górach. Miało być szalenie, spontanicznie, bez zahamowań, bez ... dojrzałości? A ta, nieproszona, przyszła zupełnie niespodziewanie, zatruła myśli i tak po prostu, bez uprzedzenia, wyrwała cząstkę mnie. Wolność i szaleństwo zastąpiła zobowiązaniami wobec bliskich i samej siebie. Utopijne myśli o przyszłości jakby poszły w nicość, a zrealizowanie wyznaczonych celów stało się odleglejsze niż kiedykolwiek wcześniej. 

Jak połączyć odpowiedzialność, zobowiązania z nieskrępowanym niczym działaniem, z szaleństwem, które przynosi przecież najwięcej radości?

photographer: me | model: Aleksandra Ż. | make-up: Małgorzata Złoch | fashion designer: Momi-ko