Znacie to uczucie? Uczucie zdrady własnych ideałów. Ideałów, które wyznaczały bieg Waszego życia, przy których nieustępliwie staliście od zawsze i podobno NA ZAWSZE, gardząc wszystkimi, którzy ich nie dostrzegali i nie akceptowali. Miały podrywać Was z dna, prowadzić, nadawać sens codziennym problemom.
A teraz, stojąc na rozstaju dróg, naprawdę zamierzamy iść w przeciwnym kierunku? Kierunku odpowiedzialności, dojrzewania, ujednolicania ze społeczeństwem? Nie myśleć, płynąć z nurtem i popełniać te same błędy, jak wszyscy? Znaleźć pracę, założyć rodzinę, zasadzić drzewko i dożyć starości? Tak po prostu - iść na łatwiznę?
A co z marzeniami, o których rozmawialiście w dzień, a śniliście po nocach? Mają przepaść, tak po prostu zniknąć? Czemu nie ma łatwego wyboru? Czemu nie można mieć ciastka i jednocześnie delektować się jego smakiem?
Myślę, że marzenia przerosły rzeczywistość. Czuję, jakbym stała się więźniem własnej duszy, a może wyobraźni? Tyle miałam zrobić, tyle zobaczyć. Na brak wrażeń nie narzekam, a mimo to, czuję, że nie taki był plan. Nie chciałam zorganizowanych wycieczek, leżakowania na statku, czy spokojnego prowadzenia za rączkę po górach. Miało być szalenie, spontanicznie, bez zahamowań, bez ... dojrzałości? A ta, nieproszona, przyszła zupełnie niespodziewanie, zatruła myśli i tak po prostu, bez uprzedzenia, wyrwała cząstkę mnie. Wolność i szaleństwo zastąpiła zobowiązaniami wobec bliskich i samej siebie. Utopijne myśli o przyszłości jakby poszły w nicość, a zrealizowanie wyznaczonych celów stało się odleglejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Jak połączyć odpowiedzialność, zobowiązania z nieskrępowanym niczym działaniem, z szaleństwem, które przynosi przecież najwięcej radości?
photographer:
me | model:
Aleksandra Ż. | make-up:
Małgorzata Złoch | fashion designer:
Momi-ko